Legia w ćwierćfinale! Klątwa Molde przełamana


Legia Warszawa mierzyła się z FK Molde. W przeciwieństwie do pierwszego starcia pomiędzy tymi drużynami, tym razem podopieczni Goncalo Feio wygrali i zapewnili sobie awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji

14 marca 2025 Legia w ćwierćfinale! Klątwa Molde przełamana
Mateusz Kostrzewa / Legia Warszawa

Legia Warszawa poszła śladami Jagiellonii Białystok i na szczęście wygrała z FK Molde 2:0 (w dwumeczu 4:3). Nie zdołała załatwić tego w regulaminowym czasie, jednak zrobiła to po 120 minutach gry. W kolejnej rundzie zmierzy się z angielską Chelsea, która pokonała w dwumeczu FC Kopenhagę.


Udostępnij na Udostępnij na

Legia Warszawa ma za sobą jeden z najważniejszych meczów w tym sezonie (o ile nie najważniejszy). Wszystko to dlatego, że po niekorzystnym wyniku w pierwszym starciu Legia musiała odrabiać straty, co zrobiła skutecznie. Co ciekawe, jest to pierwsze w historii zwycięstwo „Wojskowych” nad FK Molde… Gole dla stołecznego klubu zdobyli Ryoya Morishita oraz Marc Gual.

Dotychczasowy bilans w rywalizacji na linii Legia – Molde prezentuje się następująco:

  • pięć meczów,
  • trzy porażki,
  • dwa remisy,
  • jedno zwycięstwo.

Legia zasłużyła

Legia Warszawa nie rozegrała wybitnego dwumeczu – powiedzmy sobie szczerze. Dla kilku piłkarzy był to występ przeciętny lub nawet słaby (choćby dla Marca Guala, Kacpra Chodyny czy Rafała Augustyniaka). Legia jednak całościowo zdecydowanie na ten awans zasłużyła. Była bardziej konsekwentna i najzwyczajniej w świecie lepsza. Trener Goncalo Feio wyciągnął odpowiednie wnioski z poprzedniego pojedynku z Molde, rezygnując z takiego Claude’a Goncalvesa czy zastępując elektrycznego w tamtym starciu Jana Ziółkowskiego Arturem Jędrzejczykiem. Nie mówiąc już o roszadzie na pozycji bramkarza (o niej w kolejnym akapicie). Legia miała, tak czy siak, to spotkanie pod względną kontrolą, nie pozwalając rywalom na zbyt dużo.

Jedynie można mieć do Legii pretensje za okresową bierność w ataku, gdyż patrząc na słabość Molde, dało się ten mecz zamknąć jednak dużo szybciej. Co by jednak nie mówić, Legia koniec końców tego dokonała, za co należy ten zespół docenić. Atakowali jednak więcej i byli jednak bardziej skuteczni.

Mateusz Kostrzewa / Legia Warszawa

Tobiasz > Kovacević

Najwięksi wygrani tego meczu? Pewnie Goncalo Feio, którego notowania poszły zdecydowanie w górę… a także Kacper Tobiasz. Ostatnim razem krytykowaliśmy jego konkurenta, Vladana Kovacevicia. Dziś Kacper Tobiasz pokazał, że jest od Bośniaka dużo pewniejszy i może grać w sposób doprawdy zadowalający. Miał interwencje i przy każdej z nich wyglądał doprawdy pewnie (no, może poza jedną, jednak możemy to tłumaczyć złymi warunkami pogodowymi). I to momentami niełatwe, a biła od niego pewnego rodzaju „aura” gościa, który tego wieczoru wybroniłby wszystko.

Samego Tobiasza też nie chcemy jakoś idealizować – wiemy, że jest to bramkarz w pewien sposób „stworzony do wielkich meczów”, co znowu łączy się z jego chwiejnością. A za chwilę może okazać się, że w kolejnych spotkaniach będzie wyglądał dużo gorzej. Wybór ten nie jest wymarzony, bo zawsze trzeba to w przypadku wystawiania Tobiasza brać pod uwagę, jednak obecnie wydaje się jak najbardziej optymalny. Z dostępnym materiałem ludzkim… na pewno!

Renesans Jędrzejczyka

Kolejnym wygranym tego spotkania jest Artur Jędrzejczyk. To właśnie jego obecność w składzie najmocniej nas wszystkich zaskoczyła przed samym meczem. Wszystko to, biorąc pod uwagę fakt, że Radovan Pankov miał udany powrót po kontuzji, a na dodatek częściej od „Jędzy” występował w bieżących rozgrywkach i Jan Ziółkowski, i Sergio Barcia. Co prawda później okazało się, że obaj mieli pewne mikrourazy, przez które nie mogli zagrać, natomiast mimo wszystko wystawienie na tak ważny mecz 37-letniego Jędrzejczyka wiązało się z dużym ryzykiem. Choćby ze względu na fakt, że Molde ma naprawdę wybieganych zawodników ofensywnych i teoretycznie nie miało to prawa, z jednak już wydolnościowo słabszym „Jędzą”, działać. Nic bardziej mylnego!

„Jędza” przewodził nam swoją pewnością siebie, wygranymi pojedynkami. Mimo szybkości Gulbrandsena, był to świetny mecz ze strony naszych stoperów. Jędza pokazał, że jest częścią drużyny nie tylko ze względu na swoją historię, ale dlatego, że jest on w stanie pomóc drużynie na arenie europejskiej. Nie chcę wyskakiwać przed szereg, ale pewnie dostanie nową umowę i zostanie na kolejne sezony. On ciężko pracuje, jest zawsze w gotowości – jest świetnym przykładem pracowitości, solidności i stabilności. Jestem wdzięczny za poziom, który dzisiaj prezentowałpowiedział na konferencji pomeczowej o Arturze Jędrzejczyku Goncalo Feio.

Jędrzejczyk od początku do końca meczu był naprawdę szalenie pewny. Poza jedną sytuacją dla Molde, do której doszło przez jego gapiostwo, nie popełniał błędów. Ale mało tego! Ten gość pracował też w ataku i na prawym skrzydle, razem z równie dobrze dysponowanym tego wieczoru Pawłem Wszołkiem, zrobił naprawdę dużo „wiatru”. Raczej nie wygryzie ze składu Pankova czy Ziółkowskiego, jednak trzeba ten występ jak najbardziej odnotować. Jędrzejczyk nie gra za nazwisko, ale dlatego, że dalej jest po prostu bardzo dobrym piłkarzem. Biorąc pod uwagę problemy kadrowe Legii, a także to, że najwyższej tygodniówki w Legii ten zawodnik nie ma, jako „back-up” może być na tę chwilę idealną opcją. Pomimo upływu lat i deficytów z tym związanych, ten dalej naprawdę DAJE RADĘ! Można mu zaufać.

Czas na Chelsea

Przed Legią teraz bardzo duże wyzwanie. Możliwe, że największe, z jakim w ogóle przyjdzie się „Wojskowym” w tej edycji Ligi Konferencji Europy zmierzyć. I to nawet pomimo że podopieczni Enzo Maresci bywają w tym sezonie chwiejni i nierzadko zaliczają wpadki z niżej notowanymi rywalami. Czy awans jest prawdopodobny? Szanse na pewno nie są wielkie i tak naprawdę wielce możliwe jest to, że Legia i Jagiellonia potencjalnie mogą zmierzyć się z przyszłymi finalistami (Chelsea i Real Betis) Ligi Konferencji. A przynajmniej z faworytami do tego, aby zameldować się w maju we Wrocławiu.

Tak naprawdę odpadnięcie tu nie będzie żadnym wstydem, a zawsze można powalczyć i liczyć na cud. Dopiero to spotkanie będzie prawdziwym oknem wystawowym dla piłkarzy Legii, którzy mogą być dzięki temu zauważeni przez tych lepszych. A patrząc na to, że Chelsea nie wyeliminowała Kopenhagi w minionej rundzie jakoś bardzo przekonująco, naprawdę może być ciekawie.

Komentarze
AZARIASZ (gość) - 5 godzin temu

Co do występu Artura Jędrzejczyka można się zgodzić ale tylko w 50 %. Owszem jeśli chodzi o samą grę to szarpał , starał się , tyrał jak wół i starał się unikać błędów. Niestety po raz kolejny dała o sobie znać jego gorsza strona czyli krótki lont i zupełna nieodpowiedzialność. Nie wiem która to dokładnie była minuta , w każdym razie druga połowa. Na pewno przed 60... Artur wymachuje rękoma do arbitra , pluje , krzyczy , przeklina , gestykuluje. Tylko dzięki cierpliwości sędziego nie dostaje tu kartki. Nieco później już pod swoim polem karnym fauluje gracza Molde i dostaje żółtą. Gdyby dostał kartkę wcześniej za opisywane przeze mnie pyskowanie to Legia by musiała grać w 10-tkę już od 60 minuty. Na szczęście do 103 minuty mecz się ostudził z emocji i on to dograł. Ale pod koniec dogrywki dochodzi do zamieszania. Z winy Norwegów ale kto leci pierwszy do jatki i to już z ławki ? Wiadomo że Jędrzejczyk. Tym samym dostaje czerwo. Feio widząc co odwala Artur wypycha go wręcz siłą do szatni i robi wszystko by go zasłonić , by tu nie było zawieszenia na więcej spotkań. Niestety ale są to zachowania które notorycznie się powtarzają. ,, Żyleta " może bić brawo i skandować mu nazwisko ale prawda jest taka że takie niekontrolowane odpały są całkowicie nieakceptowalne i nieodpowiedzialne. Zupełnie lekceważące potrzeby zespołu i trenera na tym poziomie rozgrywek. Liczy się tylko to że Artur chce pyskować i się lać. Ja rozumiem charakterność , podostrzenie ale temu człowiekowi zupełnie odcina prąd. Poleganie na nim to jak chodzenie po linie nad przepaścią. Brawa dla niego za udany występ od strony czysto sportowej ale prawda jest taka że gdyby nie łaskawość sędziego Jugâ to Legia pogła się obalić pod ciężarem właśnie głupkowatych zachowań Jędrzejczyka. I to niestety nie pierwszy raz...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze